Kiedyś, wiele lat temu… no dobrze, będę precyzyjny – w 1998 roku byłem w Indiach i udało mi się dotrzeć do Puriu, do leprozorium prowadzonego przez nieodżałowanego ojca Mariana Żelazka. To niesamowite miejsce, dające ludziom coś czego nie można kupić za żadne pieniądze – nadzieję.
Zawsze, gdy planuje wyjazd w moje rodzinne strony walczę z tym samym dylematem. O północy czy nad ranem. No właśnie, kiedy jechać? I niby dlaczego jest z tym taki problem?
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zamknij