Ruszamy trzema autami z napędem na cztery koła. Najpierw w kierunku na York do Wave Rock, gdzie mamy okazje podziwiać zdumiewającą formację skalną w kształcie potężnej fali…

O godzinie 8.00 meldujemy się przy Centrum Polskim w Maylands, dzielnicy Perth. Słowa pasterskiego udziela nam o. Tomasz Bujakowski, franciszkanin na misji przy Polish Centre. Czyli jak dwa lata wstecz, kiedy ruszała  wyprawa szlakiem Caninga “Australia Zachodnia 2002 – The Real Outback Expedition” – czas się jakby zatrzymał… 

I jak dwa lata temu – choć było to wtedy w czerwcu – pogoda nam nie dopisuje – jest zimno i pada deszcz.

Ruszamy trzema autami z napędem na cztery koła. Najpierw w kierunku na York do Wave Rock, gdzie mamy okazje podziwiać zdumiewającą formację skalną w kształcie potężnej fali. Jeszcze kilkadziesiąt km i wjeżdżamy na wijący się w izolowanym buszu Holland Track.

Pierwszy nocleg w buszu i pierwsza lekcja przetrwania – nad ranem lodowata ulewa przegania wszystkich gdzie horyzont wydaje się przejaśniać.

Kilka km dalej topimy w błocie dwa auta. Dostajemy pierwszy policzek od buszu – Holland Track jest  dalej nieprzejezdny. Potwierdza to informacja uzyskana później na policji.

Z trudem wygrzebujemy auta z kolein i i jak raki wycofujemy się na drogę szutrową, którą z poślizgami, po przejechaniu 200 km, dojeżdżamy do szosy Great Eastern Hwy.

Kolejny nocleg w buszu, na dziko – Adam wybrał piękne miejsce pod wysokimi eukaliptusami. Zanim zapada zmrok, przed 19 mamy cały obóz gotowy, pali się ogień i przygotowujemy kolacje. Dzisiaj stek z kangura plus dodatki. Niebo – jak na złość – bezchmurne. Nie cieszy nas piękny widok południowego nieboskłonu – zapowiada się mroźna noc. Około 23.00 nikt już nie ma siły, padamy jak muchy, zaszywając się w namiotach. Nawet Marek Tomalik, po ubiegłonocnym prysznicu nie nocuje w swoim swagu (czyli pod chmurką w brezentowym, specjalnym śpiworze z materacem – australijski wynalazek!), tylko w namiocie.

Poranek to szron na dachach samochodów, przenikliwe zimno i słońce. Szybkie tosty na ognisku, kawa i mkniemy do Kalgoorlie – osady poszukiwaczy złota, do której z południa prowadzi właśnie Holland Track. Ale to nie jest pożegnanie z drogą pierwszych poszukiwaczy złota. Wrócimy na Holland w drodze powrotnej, za 1.5 miesiąca.

W Kalgoorlie już na nas czeka lokalna prasa Kalgoorlie Miner  i stacja radiowa ABC – są ciekawi postaci Strzeleckiego i naszego projektu.

Close
Go top