“Mora, mora – nie spiesz się, rób to powoli, zawsze zdążysz”. Malgaskie powiedzenie sprawdziło się w 100%.

Zamiast o 10.55 mieliśmy odlecieć z Mauritiusa o 13.55, w rzeczywistości do wnętrza AirBusa Air Madagaskar zostaliśmy zaproszeni niewiele przed 15.00. W Antananarivo od 4 godzin cierpliwie czekał na  nas ksiądz Henryk, który przyjął nas gościnie do misji zgromadzenia pod wezwaniem Świętej Rodziny. Cała nasza grupa została zaproszona na uroczystą kolację. Mieliśmy okazję poznać misję, usłyszeć wiele cennych porad księdza co do podróżowania po Madagaskarze. Atmosfera była niezwykle serdeczna. Łatwo było zauważyć, że nasza wizyta sprawiła wielką radość księdzu Henrykowi. Próbując odwdzięczyć się za ciepłe przyjęcie, podarowaliśmy misji leki oraz inne potrzebne rzeczy, przygotowane wcześniej, jeszcze w Polsce  – z myślą o polskim misjonarzu.

Po sytej kolacji udaliśmy się spać do specjalnie przygotowanych na nasza wizytę sal w malgaskiej szkole prowadzonej przez Zgromadzenie.

W międzyczasie w agencji, w której mieliśmy rezerwację trzech aut terenowych, trwała gorączkowa narada. W związku z faktem, że trasa naszej wyprawy, czasy przejazdów, miejsca noclegów nie były w żaden sposób z góry określone, korzystając z doświadczenia naszych kierowców, próbowaliśmy wyznaczyć przybliżoną trasę wyprawy. Zakładane w Polsce opcje okazały się jedynie częściowo możliwe do zrealizowania. Po raz pierwszy – i jak się później okazało, nie ostatni – mapa, którą posiadaliśmy, jedynie w przybliżeniu określała stan rzeczywisty dróg. W czasie dyskusji kierowcy sceptycznie odnosili się do naszych planów, z rezerwą podchodzili do statystycznych wyliczeń czasów przejazdów i tym podobnych założeń. Na szale wrzucali własne doświadczenie, które – jak niejednokrotnie mieliśmy się przekonać w przyszłości – było dla nas bezcenne… Niestety, w agencji nie udało się nam załatwić agregatu prądotwórczego, na co cały czas bardzo liczyliśmy. W tym miejscu ponownie bardzo pomocny okazał się ksiądz Henryk, który wypożyczył własne urządzenie.

W Antananarivo musieliśmy się rozdzielić z grupą astronomów. W związku z faktem, że na wyprawę zabraliśmy mnóstwo specjalistycznego i delikatnego sprzętu, nie było możliwości narażania go na trudy nieznanej drogi na południe. Decyzja ta nie była dla nikogo łatwa, jednak nie było innej możliwości.

Następnego dnia rano wszyscy raźno zerwali się z posłań. Pod szkołą czekały trzy auta terenowe. Nie było czasu do zmarnowania, rozpoczęliśmy pakowanie sprzętu i załadunek aut. Przed nami czekało nieznane…

Antananarivo, 12.06.2001

Close
Go top